sobota, 23 lutego 2013

Jak zdać egzamin na prawo jazdy?

Egzamin na prawo jazdy to jeden z bardziej stresujących egzaminów. Każdy z kursantów ma świadomość, że nawet doskonałe przygotowanie pod względem teoretycznym i praktycznym nie zawsze przekłada się na pozytywny wynik. Jak więc  zwiększyć swoją szansę na zaliczenie egzaminu za pierwszym razem?
samochody
Teoria to podstawa
Zajęcia teoretyczne, czasami lekceważone przez kursantów, mają fundamentalne znaczenie – nie tylko pozwalają lepiej zrozumieć przepisy ruchu drogowego, ale uczą zachowania w wielu sytuacjach, które mogą przytrafić się podczas jazdy. Bez znajomości zasad ruchu, poszczególnych manewrów i wiedzy na temat zachowania się na drodze, szybko spowodujemy kolizję. W przypadku poważnego błędu, niebezpiecznego dla innych uczestników ruchu ulicznego, egzaminator natychmiast przerywa jazdę i odsyła kursanta do domu. Warto więc poznać dokładnie największe „grzechy” zdających i uczyć się na cudzych błędach. Jest to m. in. niestosowanie się do sygnalizacji świetlnej, znaczne przekraczanie prędkości, zła sygnalizacja wykonywanych manewrów, czy wymuszanie pierwszeństwa.

Praktyka:
Dopiero po zapoznaniu się z teorią, instruktor powinien uczyć nas odpowiedniego prowadzenia pojazdu, w tym płynnego ruszania, podstawowych manewrów oraz właściwej oceny sytuacji na drodze. Podczas jazdy warto rozmawiać z instruktorem o popełnianych błędach i z pokorą przyjmować krytykę. Dobrze jest powtarzać jazdę na tych rondach czy skrzyżowaniach, które sprawiają nam najwięcej kłopotu, podobnie jest z poszczególnymi manewrami – np. parkowanie równoległe czy ruszanie na wzniesieniu. Ważna jest, aby nasz instruktor rzetelnie ocenił nasze szanse na powodzenie egzaminu-czasami lepiej jest dołożyć kilka złotych na dodatkowe jazdy i wyeliminować wszystkie błędy, niż żałować zbyt szybkiego podejścia do testu. Zwłaszcza, że jest to spore obciążenie dla portfela. Konieczna jest także systematyczność – zbyt długie przerwy pomiędzy zajęciami hamują nasze postępy.
Egzamin:
Egzamin składa się z kilku etapów. Pierwszy z nich to oczywiście część teoretyczna, która sprawdzi poziom posiadanej przez kursanta wiedzy. Filozofia jest prosta – kursant musi jak najlepiej się do niej przygotować, warto więc pytać o niejasne i niezrozumiałe sytuacje instruktora, ponieważ zdecydowanie łatwiej będzie nam je wtedy zapamiętać. Kolejny etap to zadania na placu manewrowym. Tutaj egzaminator może poprosić o wskazanie wlewu oleju, zapalenie świateł drogowych, mijania itp. Trzeba pamiętać o tym, iż na te czynności mamy trochę czasu, dlatego też nie warto się zbyt śpieszyć. To wyeliminuje ryzyko ewentualnego błędu. Po tym etapie następuje właściwa część praktyczna, która sprowadza się do wykonania wskazanych manewrów. Jeśli uda nam się przebrnąć przez tą część egzaminu, czeka nas jazda po mieście. Tutaj musimy pamiętać głównie o tym, by w sposób płynny prowadzić auto, a co za tym idzie, dostosować prędkość do innych uczestników ruchu ulicznego. Opanowanie to kluczowy element do zdania egzaminu, zakładając, że kursant poważnie podszedł do nauki przepisów ruchu drogowego. Nabyta wiedza pozwoli kursantom pewnie i odpowiedzialnie wykonywać wszystkie manewry. Unikajmy gwałtownego hamowania, przyśpieszania oraz nerwowych ruchów kierownicą. Należy zwrócić szczególną uwagę na pieszych, którzy mogą pojawić się w najmniej oczekiwanym momencie. Istotne jest także to, by stosować się do znaków, nie wyprzedzać na skrzyżowaniu i z uwagą wysłuchiwać poleceń egzaminatora, który jest przecież po to, by sprawdzić podstawowe umiejętności kursanta, a nie po to, by za wszelką cenę wykazać ich brak.

piątek, 22 lutego 2013

Walka Polaków o niepodległość krytykowana przez Watykan.

Watykan nazwał Powstanie Listopadowe buntem przeciwko legalnej władzy, a Polacy zostali określeni jako burzyciele publicznego porządku. Można tu jedynie domniemać, że prawosławny car gwarantował papieżowi pozostawienie katolicyzmu w Polsce, za nie wtrącanie się kościoła do walki o niepodległość.

Po zajęciu Polski przez Rosję, Austrię i Prusy po roku 1772, Watykan wycofał nuncjaturę z Warszawy. Polska dla Watykanu przestała istnieć.
Nadzieję Polakom dał Napoleon Bonaparte, który i tak w końcu nie dotrzymał obietnic. Ale wartą wspomnienia jest historia przemilczana. Polskie legiony pod wodzą Napoleona, oblegały papieską twierdzę San Leo, która skapitulowała 7 grudnia 1797 roku. Tym czynem Polacy zyskali wdzięczność mieszkańców Rzymu wyzwoliwszy ich spod dominacji skorumpowanej administracji papieskiej. Ten akt nie pozostał bez odpowiedzi, bo przyniósł Polsce nienawiść i zemstę najsilniejszej organizacji na świecie — stolicy kościoła.
W roku 1830 wybuchło Powstanie Listopadowe. Wówczas wpływy Wiednia i Moskwy sprawiły, że Watykan nakazał polskim księżom dostosować się do legalnej władzy Austrii i prawosławnej Rosji na terenach zajętej Polski. Nikogo wówczas nie interesowała Polska, ani Polacy. Wszyscy akceptowali wykreślenie Polski z mapy świata.
W roku 1863, kiedy wybuchło Powstanie Styczniowe, niby ówczesny papież Pius IX nawoływał do modlitw za Polskę, zaś nigdy publicznie nie skrytykował działań żadnego z zaborców. Nawiązywał do losów kościoła katolickiego w Rosji, jednak powstanie nazwał buntem przeciwko legalnej władzy. W roku 1864 sekretarz Agencji Rządu Narodowego udał się do Watykanu. Nie został przyjęty, bo rozmowa z nim mogłaby być kompromitująca dla Watykanu. Wezwano Polaków do porzucenia broni i wyproszenia łaski u cara.
W 1894 roku Watykan wzywał Polaków do uległości wobec zaborców. Dlaczego Watykan nigdy nie wsparł walki o niepodległość Polski? Bo jak możemy zrozumieć, Polska, jako kraj, nie znaczyła nic dla Watykanu.
W historii występuje wiele ciekawostek i można tu chociażby nawiązać do „Krzyżaków” Henryka Sienkiewiczca, gdzie członkowie zakonu, mieli za zadanie prowadzić wojny tam, gdzie wpływ Watykanu nie sięgał. Mieczem, strachem, gwałtem i rabunkiem, wprowadzano doktryny kościoła, ale nigdy słowem. Watykan przez stulecia zezwalał zabijać ludzi, którzy nie chcieli przyjąć katolicyzmu. Watykan — wzór do naśladowana. Gdzie zaś nauka: przekują miecze na lemiesze?


Do napisania artykułu wykorzystano fragmenty materiału z „Fakty i Mity”, Mieczysław Żywczyński, „Watykan wobec powstania listopadowego”; Irena Koberdowa, „Watykan a powstanie styczniowe”, oraz źródła historyczne.

czwartek, 21 lutego 2013

Czy złoty depozyt wróci kiedyś do Polski?

Po roku 1948 niemalże 140 ton polskiego złota zostało przekazane jako depozyt USA, Wielkiej Brytanii i Francji, spoczywa w Bank of England w Londynie. Wartość złota obecnie wynosi przeszło 14 miliardów złotych. Ale przecież ktoś tym kapitałem obraca i zwiększa jego wartość. 

Powstaje tu wiele sprzeczności. Jedni uważają, iż złoto złożone w Anglii jest polskim złotem wywiezionym do Anglii podczas bandyckiego napadu Niemiec na Polskę w 1939 roku. Inni twierdzą, iż to złoto jest ukradzionym przez Niemców w czasie okradania Polski z dóbr kulturalnych i majątkowych przez okres okupacji.
Wiele osób twierdzi, iż depozyt był wstrzymany przed wydaniem go komunistom. Ale wówczas komuniści wypuścili na rynek bony towarowe, które miały być realizowane z depozytu polskiego złota.
Jak jest naprawdę? Tu jest poważna zagadka, brak jakiejkolwiek informacji, która powinna ukazać rzeczywistość. Nawet jeżeli Anglicy uzurpują sobie prawo do tego złota, tłumacząc, iż Polski Rząd na emigracji zaciągnął ogromne pożyczki, wówczas Polska powinna wystawić Anglii rachunek za polskich żołnierzy, którzy dzielnie walczyli i ginęli w obronie Anglii. Polska wojna skończyła się w 1939 roku. Polskie jednostki handlowe i wojenne przeszły pod banderę angielską. Większość floty została zniszczona przez niewłaściwe rozkazy angielskiego dowództwa. Anglia nie przyszła Polsce z pomocą w 1939 roku, co mogło zapobiec wszelkim późniejszym wydarzeniom i zmienić bieg historii.
Podobno przez jakiś czas trwały prace nad zbudowaniem polskiego odpowiednika Fort Knox, gdzie złoto zwrócone Polsce miało zostać złożone. Prace nad budową obiektu zostały wstrzymane.
Czy ta historia zostanie kiedyś ujawniona, czy faktycznie depozyt jeszcze stanowi własność Polski? Czy prawdą jest informacja na temat rozmów o zwrocie tego depozytu?
Możemy tylko mieć nadzieję, iż ta sprawa zostanie kiedyś wyjaśniona i upubliczniona. Kiedy to się stanie? Któż to wie?

czwartek, 14 lutego 2013

Twórczość związana ze św. Franciszkiem

Dzieło "Kwiatki św. Franciszka z Asyżu" powstało na przełomie XIII i XIV w. jako dzieło anonimowego propagatora kultu świętego. Utwór został napisany w języku ludu - po włosku. Autor nie silił się na uczoność, w sposób naiwny pragnął ukazać prostotę i piękno czynów Franciszka.
Narratorem w utworze "Kwiatki św. Franciszka z Asyżu" jest bezimienna osoba, świadek wydarzeń. Jest to obserwator, który zna Franciszka i jego rodzinę. Narrator ma obiektywny stosunek wobec opisanych postaci i zdarzeń. Jest osobą, która chce tylko zapisać te dzieje. Posługuje się prostym językiem, by utwór trafił do większego grona ludzi.
Bohaterami utworu są św. Franciszek z Asyżu oraz brat Maciej, który szydzi z Franciszka, lecz dzięki niemu możemy dowiedzieć się więcej na temat świętego. Życie Franciszka polega na modlitwie. Modli się on na łonie natury, jego życie jest skromne. Jest aktywny ewangelicznie, spotyka się z ludźmi i naucza ich. Św. Franciszek wzbudza podziw w ludziach, którzy ciągle za nim chodzą. Jest charyzmatycznym człowiekiem. Nie jest wrogiem ludzi, uważa się za sługę Boga. Mówi o sobie jak o grzeszniku. Wie, że nie jest idealny.
Świat natury uważa za dzieło Boże. Do ptaków mówi "braciszki moje". Świat natury jest mu bardzo bliski. Dzięki fascynacji naturą odkrywa, że jest ona dziełem Boga, który w życiu Franciszka jest stworzycielem. Bohater utworu uważa, że Boga powinno się chwalić, ponieważ jest łaskawy, miłosierny, opiekuje się ludźmi i ingeruje w świat ziemski, łączy strefę sacrum ze strefą profanum. Franciszek uważa, że Bóg jest darczyńcą i daje pożywienie, wodę, schronienie. Św. Franciszek chwali Boga za to, co od niego otrzymał. Zdaniem świętego,  ciało i wszystko inne jest jego darem. Nie praktykował ascezy, ciało jest darem od Boga i nie powinno się go niszczyć. Franciszek ascezę zastępuje kontemplacją i ewangelizacją.
Franciszkanizm to postawa światopoglądowa wyrażająca się ufną miłością do Boga, ludzi i świata przyrody, pojęciem dobrowolnego ubóstwa i głęboką pokorą. Przejawia się braterstwem z przyrodą, w której dostrzega dobroć Boga.

piątek, 1 lutego 2013

Legalna pomoc przy pracach naukowych

Nie każdy jest polonistą. Niech będzie to mottem tego artykułu, który będzie dotyczył kwestii dość drażliwej, czyli pomocy przy pisaniu prac magisterskich czy licencjackich. Zazwyczaj słowo „pomoc” w tym kontekście reklamuje nielegalne i nieetyczne zlecenia dotyczące napisania pracy za kogoś. Jednak nie tym razem.
Samo znalezienie źródeł do pracy magisterskiej czasem trwa miesiącami. Nie oszukujmy się jednak, każdy chce mieć ten epizod jak najszybciej za sobą. Większość studentów na etapie magisterki ma serdecznie dość studiów, a kolejne uwagi promotora i recenzenta jedynie coraz bardziej rozsierdzają. Nie ma to nic wspólnego ani z rozwojem, ani z samodoskonaleniem, ani nawet z pisaniem dobrej pracy. Naiwnym jest zresztą życzenie, aby biolodzy czy informatycy pisali piękne pod względem językowym prace. Najważniejsze zresztą w pracy naukowej jest nie to, jakim językiem jest ona napisana, ale co nowego wnosi w naszą wiedzę o świecie. Z drugiej jednak strony, człowiek na poziomie pisze po polsku. Poprawnie. Jednak charakterystyka prac naukowych i ich języka daleka jest od poprawnej polszczyzny codziennego użytku, dlatego dla wielu studentów rozwiązaniem jest korekta prac magisterskich
Zajęcie to przyjęli na siebie pisarze, zwani z angielska (że tak niby nowocześniej) copywriterami. Korekta prac nie ma nic wspólnego z plagiatem ani wyręczaniem kogoś z pisania pracy dyplomowej. Zadaniem korektora jest sprawdzenie jedynie warstwy językowej pracy, a nie jej aspektów merytorycznych. Co to daje? Całkiem sporo, bo właściwie sformatowana, czytelna praca, w której zastosowane są zasady języka polskiego, nie brakuje przecinków i nie ma ani jednej literówki, jest pracą dużo poważniej traktowaną. Po kilku latach studiów każdy wie, że im szybciej promotor przeczyta pracę, tym będzie wobec niej mniej krytyczny. Korekta prac jest czymś, co pozwala uładzić myśli w rozdziały i uporządkować strukturę pracy. Dzięki temu usuwa się zbędne informacje, nieprzydatne zawijasy słowne, a zostawia to, co w pracy najważniejsze, czyli czystą myśl ubraną w słowa.
Korektor jest bardziej polonistą niż informatykiem. Praca po korekcie niekoniecznie jest krótsza, za to zawsze czytelniejsza. Dodajmy jeszcze, że korzystanie z pomocy korektorów, w przeciwieństwie do zlecania napisania całych prac magisterskich jest całkowicie dopuszczalne.

Teoretycznie będzie trudniej, praktycznie bez zmian. Czyli nowe zasady egzaminów na prawo jazdy

Każdy z nas zapewne słyszał od rodziców czy znajomych w wieku 40-60 lat, „jak to się kiedyś robiło prawo jazdy”. Grupka osób, jeden egzaminator, który akurat miał uprawnienia i malucha, jedno lub kilka pytanek na temat ruchu drogowego, rundka wokół miasta (tudzież miasteczka) i po strachu.
Wszyscy, którzy zdawali w ten sposób prawo jazdy, dziś są pełnoprawnymi kierowcami, którzy praktykę nabyli, jeżdżąc własnym samochodem i bądź co bądź, ci, którzy egzamin na „prawko” mają przed sobą, zazdroszczą, z jaką łatwością udało im się zdobyć uprawnienia prowadzenia samochodu osobowego.
Egzaminy na prawo jazdy to nie zmora kandydatów, którzy zdecydowali na zdawanie egzaminu w 2013 roku, proces ciągłego utrudniania, czy też, jak kto woli, „zaostrzania przepisów w celu poprawy umiejętności przyszłych kierowców”, trwa od dobrych kilku lat. Rok 2013 jest o tyle szczególny, że egzamin teoretyczny, który jak do tej pory był w miarę łatwy, teraz jest wielką niewiadomą, bo pytania nie są publikowane i tak naprawdę kandydat na kierowcę nie wie, czego się spodziewać. Poza tym, stało się wymogiem, by przed zapisaniem się do szkoły jazdy kandydat założył profil kierowcy przez Internet w odpowiednim dla miejsca zamieszkania Urzędzie Komunikacji i to tam powinien dostarczyć swoje zdjęcie i zaświadczenie lekarskie. Profil ten będzie uzupełniany informacjami na temat postępów w zdobywaniu prawa jazdy i będzie tak długo „wisiał” w sieci, aż dana osoba pomyślnie zda egzaminy.
Wszyscy przystępujący do egzaminu teoretycznego będą odpowiadać na 32 pytania, z czego 20 dotyczy podstawowej wiedzy o ruchu drogowym, a 12 ma związek z konkretną kategorią prawa jazdy. Do tej pory liczba pytań była prawie o połowę mniejsza, a pytania były znane wszystkim. Ponadto, ilość pytań, które były publikowane przed zmianami, to 500, a nowy egzamin zakłada, że ta pula zwiększy się od 1200 nawet do 3000 - odwrotnie proporcjonalnie do czasu, jaki kandydat otrzymuje na jedno pytanie - wcześniej nad 18 pytaniami można było rozmyślać nawet 25 minut (średnio 83 sekundy na pytanie), po zmianach kandydat ma jedynie 15 sekund na odpowiedź. Co więcej, zadania będą wykonywane w czasie rzeczywistym, czyli gdy na ekranie komputera, na którym przeprowadzany jest egzamin teoretyczny, pojawi się animacja, zdający test będzie musiał zdecydować o poprawnej odpowiedzi tak szybko, jakby naprawdę jechał samochodem i musiał wykonać ruch na prawdziwym skrzyżowaniu. Brak zaznaczenia odpowiedzi po upływie przeznaczonego regulaminowo czasu skutkuje przejściem do następnego pytania.
Kierowcy, którym uda się przejść pomyślnie test teoretyczny, a następnie praktyczny (na szczęście tu nie ma znaczących zmian), otrzymają nowe prawo jazdy, zgodnie z wymogami UE. Osoby posiadające stare dokumenty będą musiały je wymienić, ale dopiero w 2028 roku, na szczęście bez potrzeby powtarzania egzaminu. Jedyne, co trzeba będzie powtórzyć przy wymianie „prawka”, to badania lekarskie. Pytanie tylko, czy powyższe zmiany mają naprawdę na celu poprawę bezpieczeństwa na drogach, czy tylko maksymalnie zmniejszyć zdawalność, co przekłada się na wyższe dochody WORD-ów?