Niewielka w sumie ilość samolotów bombowych Łoś,
nie była w stanie zatrzymać tak wielkiej liczby niemieckich żołnierzy,
zmierzających ku stolicy Polski. Jednak zapisały się na kartach historii
w znaczący sposób.
Bombowiec
PZL 37 Łoś, jak nazwa wskazuje produkt z lat trzydziestych, był
nowoczesnym jak na tamten okres samolotem. Posiadał chowane podwozie,
sloty i klapy. Jego załoga składała się z czterech osób. Konstruktorami
jego byli Jerzy Dąbrowski, Piotr Kubicki i Franciszek Misztal. Pierwszym
oblatywaczem prototypu był doświadczony pilot Jerzy Widawski.
Pierwsze użycie bojowe samolotów miało miejsce drugiego września 1939 roku, podczas ataku na stację kolejową Vossowska.
Czwartego
i piątego września Łosie uderzyły na niemieckie korpusy pancerne
zmierzające w kierunku Częstochowy i Warszawy, zrzucając łącznie na
Niemców pięćdziesiąt ton bomb. Niemcy zaskoczeni skutecznym działaniem
lotnictwa polskiego, podzielonego na klucze, znacznie spowalniali swój
marsz — musieli się kryć po lasach — odebrano im dumnego dążenia
głównymi drogami. Z samolotów bombowych prowadzono również ostrzał z
karabinów pokładowych. Chociaż Polacy zadawali Niemcom dotkliwe ciosy,
zbyt mała liczba samolotów bombowych (około 70), nie była w stanie
zatrzymać tak licznych armii. Natomiast niemieckie starty w stosunku do
ogólnej liczby wojska i sprzętu nie były aż tak wielkie.
Od
piątego do dziewiątego września Łosie atakowały kolejne człony
niemieckiej armii, lecz dopiero jedenastego września sześćdziesiąt ton
bomb spadło na kolejne niemieckie wojska, w tym na kolumny pancerne.
W kolejnych dniach ocalałe samoloty zostały przekierowane do Rumunii i w ten sposób zakończyła się ich walka w wojnie obronnej.
Zabrakło
kilku lat przygotowań, bo choć Polska stawiała silny, ale przede
wszystkim nieprzewidywalny opór, to wojsko polskie stanowiło garstkę w
porównani z najeźdźcą. Doskonały przykład stanowi obrona odcinka Wizna,
kiedy trzystu pięćdziesięciu żołnierzy przez kilka dni skutecznie
odpierało ataki w stosunku wojsk sto do jednego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz