Bitwa pod Wizną, zwana polskimi Termopilami,
jest symbolem bohaterstwa polskich żołnierzy walczących podczas II wojny
światowej z nazisatowskim najeźdźcą
Joakim Brodén – lider szwedzkiego zespołu Sabaton, wykonującego muzykę z pogranicza power i heavy metalu, powiedział w 2008 roku na festiwalu w Wacken następujące słowa: „Mam do opowiedzenia krótką opowieść. Wy Niemcy nie martwcie się bo to już historia, ale w 1939 roku, 720 dzielnych polskich żołnierzy stawiało opór niemieckiemu Wermachtowi w sile 40 tysięcy żołnierzy i to zasłużyło na piosenkę.”
Joakim Brodén – lider szwedzkiego zespołu Sabaton, wykonującego muzykę z pogranicza power i heavy metalu, powiedział w 2008 roku na festiwalu w Wacken następujące słowa: „Mam do opowiedzenia krótką opowieść. Wy Niemcy nie martwcie się bo to już historia, ale w 1939 roku, 720 dzielnych polskich żołnierzy stawiało opór niemieckiemu Wermachtowi w sile 40 tysięcy żołnierzy i to zasłużyło na piosenkę.”
Grupa Sabaton skomponowała i wykonała
utwór pod tytułem „40:1”, który opowiada historię polskich żołnierzy
stawiających zaciekły opór w rejonie odcinka fortyfikacyjnego „Wizna”.
Według posiadanych informacji walki miały się toczyć w dniach 7-10
września 1939 roku. Przyjmuje się, że walki były krwawe, bohaterstwo
polskich żołnierzy nadzwyczajne, a dysproporcja w posiadanym sprzęcie
nadawała obronie Wizny wręcz heroicznego statusu. Trudno stwierdzić czy
tak było naprawdę, ponieważ nie posiadamy zbyt wielu źródeł, które
mogłyby rozstrzygnąć raz na zawsze przedkładany problem oraz pogodzić
skłóconych ze sobą historyków.
![]() |
|
Kapitan Władysław Raginis |
Pierwszy problem z jakim przyjdzie nam
się zmierzyć to różnica pomiędzy walczącymi stronami, zarówno w liczbie
żołnierzy jak również posiadanego sprzętu. Pewnym możemy być jedynie,
że była znacząca, co przełożyło się bezpośrednio na niekorzystny dla
strony polskiej wynik bitwy. Powszechnie przyjmuje się, że w obronie
Wizny brało udział 720 polskich żołnierzy, lecz nie musi być to do
końca prawdą. Niektórzy historycy są zdania, że żołnierzy polskich
mogło być mniej, lecz byli oni lepiej uzbrojeni. Z raportu mjr Jana
Zawadzkiego wynika, że obrońców było ok 500 w tym 11 oficerów. Układ
liczb pokazuje dokładnie, że sformowane oddziały nie mogły skutecznie
przeciwstawiać się dużo liczniejszym i lepiej uzbrojonym oddziałom
niemieckim dowodzonym przez twórcę doktryny „Blitzkriegu” - czyli wojny
błyskawicznej – Heinza Guderiana. Liczebność wojsk niemieckiego XIX
Korpusu Armijnego wynosiła 42 tysiące żołnierzy, a w jego skład
wchodziła 2 Dywizja Piechoty Zmotoryzowanej, 20 Dywizja Piechoty
Zmotoryzowanej, 3 Dywizja Pancerna, 10 Dywizja Pancerna oraz szkolny
batalion rozpoznawczy. Wojska te miały na swoim wyposażeniu 350
czołgów, 657 moździerzy, dział i granatników. Dodatkowo siły niemieckie
mogły liczyć na wsparcie niepodzielnie panującej w powietrzu Luftwaffe.
W skład polskich sił wchodziły następujące jednostki: Ósma Kompania
Strzelecka 135 Pułku Piechoty oraz Pluton Ciężkich Karabinów
Maszynowych, Trzecia Kompania Ciężkich Karabinów Maszynowych Batalionu
Fortecznego Osowiec, 136. Rezerwowa Kompania Saperów, pluton artylerii
piechoty, pluton zawiadowców konnych, pluton pionierów, bateria
artylerii pozycyjnej. Podsumowując, wojsko polskie było uzbrojone w
dwadzieścia cztery karabiny maszynowe (ciężkie) oraz w sześć dział
lekkich, osiemnaście karabinów maszynowych (ręcznych) i dwa karabiny
przeciwpancerne. Na czele wojsk polskich stał kapitan Władysław Raginis.
![]() |
|
Generał Heinz Guderian |
Jedna z teorii mówi, że 7 września
rozpoczęły się walki lecz nie jest to do końca jasne ponieważ można się
zgodzić z wyżej już wymienionym raportem i przyjąć, że kontakt z
wojskami wroga, a właściwie kontakt ogniowy z pancernym zwiadem
nastąpił o godzinie 17:00, lecz w związku z faktem, że raport został
sporządzony po wojnie, kiedy to władzę w Polsce przejęli socjaliści,
można powątpiewać w jego zgodność z prawdą. Inna z teorii mówi, że tego
dnia miał miejsce jedynie incydent związany z podejściem pod przeprawę
na rzece Narew Szkolnego Dywizjonu Rozpoznawczego, którego zadaniem
było przejęcie kontroli nad znajdującym się w tym miejscu mostem. Akcja
zakończyła się niepowodzeniem, kiedy to Polacy wysadzili przeprawę. W
związku z niewykonaniem zadania, Hans Cramer – dowódca dywizjonu, a w
późniejszych latach komendant Włocławka oraz jeden z wybitniejszych
dowódców Afrika Corps – nie podjął żadnych prób nawiązania kontaktu
ogniowego.
8 września zaczęły docierać w pobliże
brzegu rzeki kolejne jednostki niemieckie. Były to 10 dywizja pancerna
oraz brygada forteczna „Lotzen” wsparte przez niemieckie lotnictwo,
które rankiem rozpoczęło bombardowanie pozycji. Major Zawadzki w swojej
relacji z walk zanotował następujące fakty: „Dnia 8 września
nieprzyjaciel, przy bardzo silnym wsparciu ognia artyleryjskiego,
forsuje rzekę Narew. W ciągu dnia nie udało się Niemcom dojść do
przedniego skraju. Natarcie nieprzyjaciela zostało zatrzymane. Przez
całą noc trwała tylko walka artyleryjska.
9 września, na całym odcinku „Wizna”
trwały zażarte walki. Przez rzekę przeprawiła się niemiecka piechota
lecz nie zdołała się zbliżyć dostatecznie blisko polskich linii
umocnień składających się z betonowych schronów. Gen. Heinz Guderian
przybywszy na miejsce walk tak oto wspomina to co zastał: "Przybywszy
do Wizny, stwierdziłem ku memu rozczarowaniu, że złożone mi rano
meldunki o sukcesach piechoty 10. Dywizji Pancernej polegały na jakimś
nieporozumieniu". W szeregach sił niemieckich panował chaos co
wpływało na ich dotychczasowe działania. Guderian szybko wprowadził ład
w poczynania wojsk niemieckich, co zaowocowało rozpoczęciem przed
godziną 12:00 zmasowanego ostrzału artyleryjskiego skierowanego na
polskie umocnienia. Po ok. 2 godzinach kanonady do natarcia ruszyła
niemiecka piechota wspierana przez czołgi. Z relacji majora Zawadzkiego
wynika, że po południu niemieckie dowództwo zmieniło taktykę i
rozkazało aby załogi czołgów okrążały poszczególne polskie bunkry,
uniemożliwiając tym samym komunikację między nimi. Polacy nie
posiadając skutecznej broni przeciwpancernej nie byli w stanie stawiać
oporu, a załogi niemieckie podprowadzając swoje czołgi na coraz
bliższe odległości ,prowadziły bezpośredni ostrzał polskich schronów.
Polacy nie mając nadziei na odsiecz oraz wskutek ciężkich strat
własnych, poddawali kolejne umocnienia. Nieprzyjaciel do późnych godzin
wieczornych zdobył większość z 9 schronów.
Rankiem, 10 września zjawił się pod
bunkrem na Strękowej Górze niemiecki parlamentariusz i zażądał od
kapitana Raginisa aby ten poddał odcinek, w innym wypadku wszyscy
jeńcy, którzy zostali pojmani podczas walk na odcinku „Wizna”,
zostaliby rozstrzelani. Polskie pozycje zostały właściwie zniszczone,
straty w ludziach były ogromne, amunicja do posiadanej broni albo się
skończyła, albo była na wyczerpaniu. W związku z faktem, że nadziei na
odwrócenie tej niezwykle niekorzystnej sytuacji nie było, kapitan
Raginis postanowił skapitulować, lecz sam dochował obietnicy danej
swoim żołnierzom i wszedłszy do swojego bunkru zdetonował granat,
pozbawiając się tym samym życia.
![]() |
|
|
Pomnik bitwy pod Wizną. Grób żołnierzy kapitana Raginisa |
|
Wspaniale czyta się o bohaterskich
rodakach, którzy w obronie wolności z zawziętością walczyli z
nieprzyjacielem, który dysponował ogromną przewagą, zarówno po stronie
posiadanego sprzętu jak również w ilości żołnierzy. W naszej
świadomości żyje zbyt wiele mitów i mijających się z prawdą zdarzeń,
którymi tak obficie karmiła nas komunistyczna propaganda. Najwyższy
czas odkrywać historię taką jaką była naprawdę, a nie taką jaka nam się
podoba. Prawda jest taka, że nie było żadnych heroicznych zmagań na
odcinku „Wizna”. Znajdowały się tam naprędce wzniesione umocnienia,
które na dodatek nie były ukończone. Ponadto garstka żołnierzy, która
miała za zadanie bronić pozycji była słabo uzbrojona co dodatkowo
zmniejszało ich wartość bojową. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że w
obronie odcinka nie walczyli i bohatersko nie ginęli polscy żołnierze,
bo byłoby to nieprawdą. Lecz powszechnie panujące stwierdzenie, że
Wizna to polskie „Termopile” jest mocno przesadzona. Wizna nie była
strategicznie ważnym punktem. Co innego niedaleko położony Nowogród,
gdzie faktycznie trwały zacięte walki, a odcinek ten uważany był za
ważny punkt oporu.
Miejmy nadzieję, że doczekamy się kiedyś
jednego stanowiska w tej sprawie, choć pewnie będzie to bardzo trudne.
Do tego czasu miejmy świadomość, że historia nie zawsze musi być taka
jaką malują ją inni.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz